Od dziecka miałam w domu zwierzaki: zaczynałam od chomika, potem były rybki, papużki, dwa owczarki collie (w tym wychowanie dwóch miotów maluchów), aż w końcu nadeszła era kotów. Najpierw wymarzony rosyjski niebieski, po roku znajdka przywieziona znad morza w typie syjama, a po kolejnych trzech latach przygarnięcie kota z pseudohodowli, który miał być turecką angorą, ale trochę "rozmnażaczom" nie wyszło :( W 2007 roku pożegnałam mojego rosyjskiego - bardzo bolesne i zbyt wczesne pożegnanie, ale wciąż biega radosny w moich wspomnieniach. W 2019 i 2020 miałam przeprowadzone dwie operacje i wtedy to pozostałe dwa koty "przygarnęła" do siebie córka. Ale każdy kociarz wie, że nie można długo wytrzymać bez futerka w domu i tak też w lutym 2021 po długich poszukiwaniach pojawił się u mnie biały maine coon z heterochromią i całkiem niedawno przez czysty zbieg okoliczności adoptowałam jego rodzonego brata bliźniaka :) I teraz mam dwa futerka w domu, bez których nie wyobrażam sobie życia. Są moimi oczkami w głowie ;)